Trzydzieści lat… to taki piękny wiek. W końcu człowiek wie, czego chce, a czego już nie, jest bardziej asertywny… Zrealizował kilka ciekawych marzeń, pojechał tam i tu. Aż nagle przychodzi mu do głowy zabrać się do nauki angielskiego. Po trzydziestce. Jak to się właściwie robi?
Odpowiedź jest całkiem prosta – normalnie 😉 Podobnie jak kilka(dziesiąt) lat wcześniej, trzeba wybrać szkołę językową lub korepetytora, zapisać się na kurs, opłacić go i zacząć uczęszczać. Ten artykuł nie będzie jednak pełnym emocji przewodnikiem po tym procesie. Zamiast tego opiszemy trzy błędy, z którymi najczęściej nie mogą sobie poradzić osoby zaczynające naukę po trzydziestym roku życia (mamy na myśli również osoby, które skończyły 40, 50, 60… lat). Zarówno takie, które chcą się uczyć od zera, jak i te, które coś tam kiedyś liznęły, ale z trudem wygrzebują tę antyczną wiedzę z czeluści swojej pamięci.
BŁĄD No. 1: Stawiasz sobie nierealistyczne wymagania
Kiedy wracasz do nauki angielskiego po trzydziestce, najczęściej życiowo jesteś już dość ustawiony. Mając minimum dziesięć lat doświadczenia w swoim zawodzie, można cię nazwać dobrym specjalistą. I nagle zderzasz się z angielskim, w którym jesteś ZEREM. Tam menedżerem, dyrektorem, szychą, tutaj – nikim. Przed tobą pojawia się przepaść, którą chcesz szybko zasypać. Z tym że z językiem to się tak szybko nie da, chyba że wyjedziesz na miesięczny intensywny kurs za granicę. Ale jak dotąd nie poznaliśmy nikogo, kto by się na to porwał ;).
Więc stoisz przed tą przepaścią i załamujesz ręce, bo wydaje ci się, że w obszarze języka też już powinieneś być tak wysoko… w dodatku mózg nie jest tak chłonny i giętki, jak w czasach studenckich, co tylko zwiększa twoją frustrację. Jak sobie z tym poradzić?
Po pierwsze, potraktuj siebie bardziej łagodnie. Zaakceptuj to, że jesteś początkujący. To nie wstyd. Doceń swoją odwagę, dzięki której w ogóle podjąłeś pierwsze kroki w tym wyzwaniu.
Po drugie, wyznacz sobie realistyczny cel. Oceń, ile czasu możesz poświęcić na naukę i jak daleko możesz dojść w tym tempie. Nagradzaj się za włożony wysiłek. Pomyśl, że jeśli teraz zrezygnujesz, to na pewno nic nie będziesz umiał. A metodą małych kroków w końcu dojdziesz na upragniony szczyt. Skup się tylko na następnym kroku i nie wymyślaj całej listy tematów, których jeszcze nie opanowałeś. Pomyśl raczej o tym, co już umiesz.
BŁĄD No. 2: Szybko się poddajesz
Ten błąd wynika bezpośrednio z poprzedniego. Chcesz osiągnąć zbyt dużo w zbyt krótkim czasie, w związku z czym narzucasz sobie nieludzkie zadania. Do tego w nocy o północy potrafisz wyrecytować, w jakich obszarach masz braki, niekoniecznie dostrzegając to, czego się już nauczyłeś. Nic dziwnego, że przy takim obciążeniu po dwóch krokach kolana ci siadają i rzucasz plecak z napisem „angielski” w kąt.
Jedno rozwiązanie w tej sytuacji to zastosowanie obco brzmiącej, ale bardzo prostej w swojej istocie metodologii Kaizen. Pisaliśmy o niej tutaj.
Drugi sposób to znalezienie fajnej grupy i/lub lektora, którzy będą cię motywować do nauki. To trochę jak z wychodzeniem z nałogu – na początku przyda się każde wsparcie, inaczej człowiek szybko wątpi w siebie. A tak to wiesz, że pójdziesz, ktoś się do ciebie uśmiechnie, poklepie po ramieniu albo konstruktywnie ochrzani i będzie ci łatwiej.
O trzecim sposobie piszemy w kolejnym punkcie.
BŁĄD No. 3: Nie potrafisz się uczyć z przyjemnością
Niestety w większości przypadków jesteśmy jak te szczurki wypuszczone z laboratorium. System szkolny przyzwyczaił nas do tego, że jak nie ma bata, egzaminu czy mamy stojącej nad nami z kuchenną ścierą, to nie ma motywacji do nauki.
A przecież uczenie się to nic więcej, niż poznawanie świata, który jest tak ciekawy i różnorodny.
W dodatku obecnie mamy dostęp do milionów źródeł informacji na dowolne interesujące nas tematy. Artykuły, filmiki, arkusze do ćwiczeń przygotowywane przez lektorów z całego świata… tyle dobra w twojej kieszeni.
Rozsmakuj się w nauce, znajdź treści, które sprawią ci przyjemność, a nauka będzie łatwiejsza. Może nawet przestanie być nauką. Dostrzeżesz, że język to wspaniałe narzędzie do eksploracji świata. Po prostu zacznij się tym bawić, a zobaczysz, że nauka po trzydziestce też może być przyjemnością.
Jeśli myślisz sobie „łatwo gadać, trudniej zrobić”, to polecamy ci dwa artykuły. Pierwszy to nasza lista pomysłów, jak wpleść angielski w codzienne życie. By nauka przestała być żmudnym obowiązkiem, a stała się taką zwykłą czynnością, jak mycie zębów. Albo jeszcze lepiej – jedzenie czekolady.
Drugi tekst to artykuł Justyny Kaczorowskiej, life coacha, o tym, jak zmieniać ograniczające przekonania. Spróbuj do niego zajrzeć, nawet jeśli dostajesz alergii na słowo „coach”. Tak naprawdę mało kto z nas nie ma w głowie gremlinów, które powtarzają „nie nadajesz się, jesteś do tego za głupi, nigdy się nie nauczysz”. Zanim ich posłuchasz, warto poczytać, jak można się z nimi rozprawić.