Poniższy tekst jest podsumowaniem rejso-warsztatu “Poczuj w sobie siłę”. Napisała go Marta Michna, czyli inicjatorka tego wyjazdu. Przeczytaj go, jeśli chcesz zobaczyć, czy tworzenie czegoś z pasji to tylko uśmiech na twarzy i przyjemne uczucia.
O(U)PÓR
Co jest najtrudniejsze w realizowaniu celów, podejmowaniu wyzwań, przejmowaniu pałeczki? Opór – a dokładnie nie uleganie mu. Bo w sumie wiesz, że chcesz coś zrobić, wiesz, że jest to dla Ciebie korzystne. Jesteś osobą pracowitą, jak już się czegoś podejmiesz to całą sobą, zarywasz noce, prosisz w myślach przyjaciół o wyrozumiałość, gdy chcą z Tobą wyskoczyć na szanty, a Ty znów odmawiasz, bo pracujesz nad nowym projektem. I co się takiego dzieje, że gdy masz wykonać ten pierwszy krok, Ty robisz unik, chowasz się, czujesz ten wewnętrzny sprzeciw?
Opór. Skąd się on bierze? Bo sam w sobie opór nie jest zły. Chroni Cię przed podjęciem złej decyzji, przed czymś co jest wbrew Tobie, chroni Cię przed niebezpieczeństwem, dyskomfortem. No właśnie, dyskomfortem… Wszystko jest ok, jeśli faktycznie coś jest dla Ciebie złe, ale problem pojawia się, gdy pod wpływem tego nieprzyjemnego uczucia rezygnujesz z czegoś, co jest dla Ciebie ważne. Bo opór bierze się ze strachu. Ze strachu przed niewiadomym, ze strachu przed wzięciem odpowiedzialności. Podświadomie Twój umysł wybiera coś, co jest łatwiejsze, znane.
A dlaczego o tym oporze piszę? O tym później, teraz przenieśmy się w czasie….
15 sierpień, 2017 rok, Mazury, zatoka Zimny Kąt
Siedzę przy ognisku. Wokół mnie moi znajomi, znajomi znajomych, nowo poznani ludzi. Część śpiewa, część zajada się kiszonymi ogórkami babci sąsiada z łódki obok. Ja siedzę z kapitanem z firmy organizującej obozy żeglarskie. Pyta się mnie, czym pływamy, ile nas jest. No to ja, że mamy dwie załogi, jest nas 14 osób. On na to – i Ty tak sama? Czy z biura? Ja na to – no sama 🙂
16 sierpień, 2017 rok, Łabędzi Szlak
Tę historię już znacie. Same dziewczyny zostały. Świeci słońce. Wiatr z tych “delikatnych”. Leniwie żeglujemy. Długie, luźne rozmowy – i poważne, i błahe tematy. Wymiana doświadczeń. I w środku takie uczucie – nie jestem sama. Przez głowę przeleciała mi myśl – a gdyby tak zorganizować żagle dla kobiet, by też mogły to poczuć…
15 grudzień, 2017 rok, Warszawa
Ranek. A co tam napiszę!
Ja:
“Tak piszę prosto z mostu, bo taki pomysł mi od jakiegoś czasu chodzi po głowie. Chodzi o zorganizowanie wyjazdu coachingowego np. dla samych lasek na żagle na Mazurach. Wiesz Ty warsztaty, wspólne rozmowy takie babskie czy to na łódce, czy przy ognisku, ja kapitanuje i jako przewodnik itp. Daj znać, co myślisz, chodzi mi to trochę po głowie od dłuższego czasu.”
Ola:
“Podoba mi się. Musimy się spotkać, porozmawiać”
Umawiamy się na spotkanie po świętach. Mi trafia się spontaniczny wyjazd w góry. Przenosimy spotkanie na nowy rok.
Styczeń, 2018 rok
No i zaczyna się. Pierwszy opór. Powinnam się spotkać z Olą. Ale mam tyle pracy, wpadam w wir. Jedyny moment na urlop. Jadę w Tatry.
Luty, 2018 rok, Warszawa
Koniec lutego. Spotykam się dziś z Olą. Chce mi się spać. Czuję, że nie jestem w formie. Nie dam z siebie wszystkiego, może przełożyć na inny dzień. A może filmik i kołdra. A w ogóle to jak rozmawiać o finansach, tak tego nie lubię.
Spotkanie. Herbata z imbirem. Zaczynamy od szczerej rozmowy, bynajmniej nie związanej z naszym projektem. To jest na drugim miejscu. Widać, że obie unikamy tego tematu. No ale dobra, w końcu trzeba zacząć. Wymyślamy układ strony. Mówimy o wstępnym budżecie, powstaje szkic harmonogramu.
26 marzec, 2018 rok, Warszawa
Napisałam tekst „o mnie” na naszą stronę. Osobisty. Tak chcę go upublicznić, inne dziewczyny może się zidentyfikują. A w ogóle, mówię przyjaciółce – Ty, ja chyba umiem pisać 😉
Kwiecień, 2018 rok, Warszawa
Spotykam się z Olą w jej biurze. Tworzymy stronę. Jest już prawie gotowa. Wymyślamy nazwę. Dopracowujemy program warsztatów. Harmonogram działań, “strategię” promocji. Wypisujemy co chcemy, by “nasze” dziewczyny poczuły w trakcie rejsu. Ja czuję się jak na klasówce. W środku dialog: Jeju, jak to wszystko tak zwięźle napisać? Ach ta moja wielowątkowość…
Ustalamy termin. Jest już mało czasu. Rezerwuję łódkę.
Dalej kwiecień, 2018 rok Warszawa
Cisza… Nikt się nie zgłasza… Jak to? To ogłoszenie wszem i wobec na fb, reklama i tak dalej nie wystarcza? Może wybrałyśmy złe zdjęcia i ten kolaż to już w sumie passe? No i szukamy dziury w całym. Auć! Zderzenie z rzeczywistością. Chodzimy na różne spotkania kobiet z grup facebookowych. Dalej nikt. Jedna z założycielek takiej grupy proponuje, żebyśmy napisały na jej stronę artykuł i nas podlinkuje. Super! Nawet tego nie oczekiwałyśmy. Daje nam kilka rad. Korzystamy.
Maj, 2018 rok, Warszawa
Dalej nikt. Zaczynam wątpić. Słyszę głosy wszystkowiedzących koleżanek, że zły przekaz, że ona by to inaczej zrobiła. No i pomału sama zaczynam wyśmiewać ten pomysł, może to nie ma sensu.
Dalej maj, 2018 rok, Warszawa
Uciekłam na kilka dni w Bieszczady, działamy dalej. Wracam z pierwszego rejsu żeglarskiego po Bałtyku. Najpierw do pracy, potem drukuję ulotkę, którą projektowałam gdzieś w drodze pomiędzy Władysławowem a Gdynią. Biegnę na kolejne spotkanie grupy kobiet. Trochę nieprzytomna, bo spałam dwie godziny. Na morzu też nie pospałam – wszystko przez te wachty i picie za ocalenie 🙂 Opowiadam przed grupą totalnie mi obcych kobiet o naszym projekcie. Wszystkie są zachwycone pomysłem. Widzę, że to ma sens.
Dobra, jest już blisko terminu. Nie myślimy o tym, że się nie udało. Trzeba zmienić termin. Udaje się bez straty zaliczki za łódkę.
O matko! Mamy pierwszą klientkę. Jest i kolejna!
Czerwiec, 2018 rok, Warszawa
W pracy po 10 godzin. W “międzyczasie” regaty. Życie prywatne? Bez komentarza. Znów opór. “Ukrywam się” przed Olą. Myślę, że muszę gdzieś wyjechać, odpocząć, nabrać dystansu. I jeszcze ta przeprowadzka.
13 lipiec, 2018 rok, Warszawa
Debiut. Pierwsza audycja w radio. O matko! Przecież ja nigdy nie. Jak to wszystko ubrać w kilka zwięzłych zdań. Natłok myśli. Aaaa, dobra, idę na żywioł. I tak następnego dnia lecę do Włoch, fajnie mam.
Dalej lipiec, 2018 rok, Warszawa
Jestem we Włoszech. Mam codziennie wrzucać posty. Cały czas myślę nad tematami. Wcześniej tego nie robiłam. Znów opór, złość. Przecież się obnażam, a poza tym kurde co to za urlop. Jak tu się zrelaksować. Zapisuje się kolejna dziewczyna. Odzywa się do nas kolejne radio. Po powrocie audycja – tym razem ma trwać prawie godzinę. Koleżanka mi mówi, że fajnie piszę.
26 lipiec, 2018 rok, Warszawa
Dzień audycji. Ola informuje mnie, że zapisały się kolejne dwie dziewczyny. No to w domu 🙂 Ale nie mam już nawet siły się z tego cieszyć.
Sierpień, 2018 rok, Warszawa
Pierwsze dwa tygodnie sierpnia. Zaczyna się odliczanie. W skrócie: bardzo dużo się dzieje, czasu coraz mniej, a dodatkowo kolejne wyzwanie – pierwsi klienci, mam zaprojektować im mieszkanie. Do tego jeszcze mój etat. Jestem w transie. Koledzy z pracy mogą mi wmówić wszystko i tak bym nie pamiętała, że coś zrobiłam czy też nie. Zaciskam zęby. Trzeba wytrwać. Przecież nie leżę i nic nie robię.
10 sierpnia, 2018 r. Warszawa
Jedziemy na żagle. Ja prowadzę, Ola siedzi obok. I nagle w tym całym szale przygotowań, wysyłania ostatnich maili, by nie nawalić na etacie, dociera do mnie.
Siedzę za kółkiem i mówię: Ola to się dzieje! Właśnie do mnie dotarło, że to robimy.
Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
14 sierpnia, 2018 rok, Warszawa
Jestem po żaglach. Nasz projekt się udał! Osiągnęłyśmy to, na czym nam zależało. Siedem niesamowitych kobiet poczuło się na tyle dobrze, by się przed sobą otworzyć, by zebrać w sobie siły, by coś zmienić w swoim życiu, a przy okazji mogły poczuć tego żeglarskiego ducha, zrelaksować się. Niesamowite uczucie.
Lekcja dla mnie? Okazuje się, że najsurowsi jesteśmy sami dla siebie. Wiadomo, zawsze są pewne niedociągnięcia, coś można by zrobić lepiej. Faktem jest, że jeśli się starasz, dajesz z siebie jak najwięcej i jesteś szczera w tym, co robisz, to te “usterki” są Ci wybaczane.
29 września, 2018 rok, Warszawa
A dlaczego dziś piszę o tym oporze?
Ola rano do mnie napisała: Marta co powiesz jednak na tę edycję w górach? Robimy to? Przemyśl na spokojnie.
Ja? Łzy w oczach, znajomy natłok myśli, kiedy ja to wszystko zrobię, co z moim projektowaniem wnętrz? Chcę mieć więcej czasu na rozwój w tej dziedzinie, na zdobywanie zleceń, na realizację nowych projektów. Muszę zrobić sesję, obrobić zdjęcia, szukać inspiracji. A przyjaciele? Już i tak mam dla nich za mało czasu. Panika.
Idę pod prysznic. Mija 15 minut. Jeszcze w ręczniku piszę do Oli same konkrety, gdzie można by pojechać, które schronisko, ile to kosztuje, jakie trasy, co trzeba zorganizować.
3 październik, 2018 rok, Warszawa
Przychodzę do Oli na śniadanie. Wreszcie udało nam się złapać. Obie jesteśmy zabiegane. Pytam: I co robimy te góry?
Rozmawiamy. Jaki wniosek? Jeszcze trudniejsze od nieulegania oporowi jest interpretacja, skąd się ten opór bierze. Czy przypadkiem to nasza intuicja nie podpowiada nam, czym tak naprawdę powinnyśmy się zająć.
Efekt? Obie stwierdziłyśmy, że potrzebujemy teraz czasu na realizację naszych głównych celów. Ja – na projektowanie wnętrz, a Ola na coaching kariery. Po prostu czujemy, że tym musimy się zająć. I nie ma w tym nic złego, że czasem coś zaproponujesz, a potem się z tego wycofasz, ważne, że jest to w zgodzie z Tobą.
P.S. Nie martwcie się, na bank jeszcze zrobimy takie żagle 🙂 Jeśli marzy Wam się taki żeglarski wyjazd dla kobiet, można się na niego wstępnie zapisać już teraz – po prostu zajrzyjcie na tę stronę i zostawcie swój adres e-mail. To do niczego nie zobowiązuje, a będziecie na bieżąco ze wszystkimi informacjami.