Tik Tok czy Snapchat? Instagram czy LinkedIn? Facebook czy Twitter? Każdy przedsiębiorca zadaje sobie te pytania, szukając idealnego miejsca do promocji swoich usług. Jeśli jesteś lektorem-freelancerem, pewnie też przeżywasz te rozterki. Dziś nie odpowiem Ci na pytanie, na której platformie powinnaś/powinieneś promować swój biznes lektorski. Pokażę Ci jednak case study obrazujące, jak ta sama treść poradziła sobie na Instagramie oraz na LinkedInie.
Warunki brzegowe
Charakterystyka moich profili na LinkedIn i Instagramie
Najpierw kilka słów o charakterystyce moich profili na LI i Insta – bo kontekst ma znaczenie.
Na LinkedIn aktywnie działam od maja 2020 roku. W swoich kontaktach miałam wtedy około 500 użytkowników. Od razu ustawiłam sobie cel, żeby tygodniowo zapraszać do sieci około 20 nowych osób. Obecnie (końcówka stycznia 2025) mam tam prawie 6000 obserwujących. Cały ten wzrost jest organiczny.
W mojej sieci są:
- moi znajomi i osoby, z którymi współpracowałam,
- dużo specjalistów z branży HR (pokłosie okresu, kiedy promowałam kursy „Angielski w HR”),
- menedżerki i liderki, czyli grupa docelowa moich kursów językowych,
- coraz więcej lektorów i lektorek,
- osoby, które poznaję na networkingach biznesowych.
Konto na Instagramie początkowo służyło mi do promowania kursów językowych. Kiedy zdecydowałam się działać na LinkedIn, porzuciłam Insta. Wróciłam tu dopiero w lutym 2024. Miałam wtedy około 500 obserwujących i w większości byli to klienci na moje kursy językowe oraz znajomi. Przez rok liczba followersów urosła do 1200, w 90% jest to przyrost z reklam. Nowi obserwujący to w zdecydowanej większości lektorzy językowi.
Case study: Instagram vs LinkedIn – ten sam post
Kontekst publikacji
W zeszłym tygodniu byłam na networkingu i prezentacji o AI zorganizowanej przez Witolda Antosiewicza w ramach Biznesowych Pór Roku. O sztucznej inteligencji opowiadał Radosław Mechło. Temat bardzo dla mnie ciekawy, ponieważ wpływa na wiele zawodów, a na pewno na nauczanie i mentoring. AI daje też wiele możliwości, z których aktywnie korzystam.
Prezentacja przyniosła mi dużo nowych informacji, jedną z nich chciałam podzielić się w formie posta. Konkretnie chodziło o wykorzystanie naszych danych do rozwijania ChatGPT. Zrobiłam mini tutorial, jak wyłączyć tę funkcję.
Post o tej samej treści umieściłam na LinkedIn i na Instagramie. Na obu platformach oznaczyłam osoby spotkane na wydarzeniu. Oba teksty podlinkuję na końcu artykułu.
Wyniki po 24 godzinach
Na grafikach poniżej widać statystyki publikacji po 24h:
LinkedIn:
- ponad 5000 wyświetleń,
- 44 reakcje (w tym kilkadziesiąt od osób spoza mojej sieci),
- 18 komentarzy,
- 3 udostępnienia.
Instagram:
- niecałe 300 wyświetleń,
- 20 reakcji,
- 2 komentarze,
- 0 udostępnień,
- 15 osób dodało post do zapisanych.


Wyniki po 4 dniach
Dziś, czyli około 4 dni później, statystyki wyglądają tak:
LinkedIn:
- ponad 9000 wyświetleń,
- 61 reakcji (w tym około połowa od osób spoza mojej sieci – dzięki udostępnieniom),
- 22 komentarze,
- 3 udostępnienia.
Instagram:
- 369 wyświetleń,
- 28 reakcji,
- 2 komentarze,
- 0 udostępnień,
- 17 osób dodało post do zapisanych.
Wnioski
Mogłabym napisać, że dane mówią same za siebie, ale warto dodać kilka słów komentarza.
Różnice między LinkedIn a Instagramem
Oczywiście, mam zupełnie inne grupy odbiorców na obu platformach. Moja sieć na LI jest też kilkukrotnie większa – jak jednak widać, różnice w statystykach nie są proporcjonalne do różnic w liczbie followersów.
Jakie są moje odczucia? Że na Insta trudniej jest zmobilizować odbiorców do reakcji – nawet jeśli materiał jest przydatny, co widać po liczbie „zapisanych”. Na LI, jeśli trafię z tematem, to publikacja będzie pracowała jeszcze przez kilka następnych dni. Społeczność na LinkedIn z założenia nastawiona jest na wchodzenie w interakcję i komentowanie publikacji, ponieważ użytkownicy chcą budować swoją widoczność oraz są faktycznie zainteresowani merytorycznymi, wiedzowymi postami.
LinkedIn jest też jeszcze mniej zapchany treściami, więc łatwiej się przebić – platformie zależy, żebyśmy chcieli tworzyć i się promować. Instagram jest trochę jak zatłoczone, bardzo kolorowe i gwarne targowisko, na którym każdy próbuje zdobyć uwagę kupującego, głośno wykrzykując zalety swojego produktu. Tylko że jego głos ginie w zgiełku. Wyróżnić się można albo tworząc bardzo przemyślane, profesjonalne treści, na które większość małych przedsiębiorców nie ma umiejętności i zasobów, albo stosując reklamę. Którą też trzeba umieć ustawić, żeby przyniosła pożądane efekty. Dlatego właśnie wolę LinkedIna… Czemu więc działam na Instagramie? Bo tutaj jest moja aktualna grupa docelowa, czyli lektorzy 😉
Podsumowanie
Powyższe wnioski to nie są żale rozpieszczonej linkedinowej księżniczki, tylko obserwacje z ostatniego roku regularnego działania na Insta.
Myślę, że moje doświadczenia jako „nowego” użytkownika są o tyle cenne, że mogę się utożsamić z moimi odbiorcami. Cały czas uczę się tej platformy, inwestuję w szkolenia i wniosek mam jeden – wymagania wobec twórców są tu dużo wyższe, jeśli ktoś myśli o zbudowaniu sensownych zasięgów. Niestety większość kont utyka poniżej 1000 obserwujących, co dość szybko prowadzi do zniechęcenia i rzucenia publikowania w kąt. Jeśli się ze mną nie zgadzasz albo masz receptę, jak szybko i bez ogromnych nakładów kasy/pracy rozwinąć swoje konto, zapraszam do komentowania.
Mam nadzieję, że ten wpis będzie trochę jak smakowita marchewka, zachęcająca Cię do spróbowania swoich sił na LinkedIn. Jeśli osiągnęłam ten cel, zapraszam Cię do pobrania bezpłatnego poradnika „LinkedInowy savoir-vivre”.
A omawiane posty możesz zobaczyć tutaj: